Znikneli już idole, bohaterowie zeszłych wojen
Odeszli z pamięci ludzi ich sławę zabrało morze
Nowi, chodź ciągle świecą na firmamencie nieba
Jak my, zmienią się w piasek, który zmyje ulewa
W książkach nikt nie wspomni, ludzie już nie chcą czytać
To świat groteski, głosu rozsądku już nie słychać
Nie ma już bohaterów teraz królem jest błazen
Teraz jest cool, luźno, super, bomba zniszczono powagę
Sprawiedliwość ma oczy i fiskalną kasę
Podstawowe wartości spłonęły jak papier
Usiadłem na tym brzegu, woda koiła ból wędrówki
Słuchałem krzyku mew i widziałem w tym ludzi
Kto głośniej, kto lepiej to niekończący się wyścig
W tych czasach cwaniactwo i spryt to podstawy etyki
Szukałem sobie podobnych dlatego boli to tak mocno
Żeby nie zwariować trzeba uciec w samotność
Tylu nam ludzi podobnych wierzyło w świat idealny
Dziś nie ma nic sami jesteśmy na tej plaży
Traciliśmy nadzieję idąc pod prąd tak silny
Za rękę z bezczelnością wiesz sami przeciw wszystkim
To nie jest serial tu nadzieja umarła
Ten świat to farsa wolę lśnić niż spłonąć jak zapałka
Błysnąć chociaż na chwilę by ogrzać chłód tej nocy
Może dam życie energi by znowu sens zdobyć
W mieście gdzie każdy róg oblepia nachalnie cywilizacja
Ktoś o tym świecie zapomniał
Nie wysłał nam światła i mimo świadomości, że stoję na czymś twardym
Czuję jakby piasek na plaży nikt nie zabroni mi marzyć
Wędrować tak długo aż sens i spokój znajdę
Z bohaterami z Olimpu siedzieć i pić grappe
Znaleźć to coś co piętnowano kiedyś jako szaleństwo
Odnaleźć Boga bezpieczeństwo i przywrócić szlachetność
To technopolis mnie męczy
Wysysa z krwią rozsądek zwiększa się świata majątek
Lecz coraz bardziej znika człowiek
Tylko w snach mnie tu nie ma
I tylko w snach czuje radość
Otwieram oczy i zamiast plaży znów miasto
Chce byś wysłuchał tych słów o jedno proszę pozwól
Znajdź w sobie siłę na dobro na wiedzę i na rozum
Zatrzymajmy się w pędzie nikt nie pamięta po co biegnie
Czy na pewno po szczęście czy sam bieg nie jest biegu sensem
Nic nie jest pewne ja przecież sam wciąż pytam
Szukam sposobów by kiedyś polecieć jak Ikar
Na skrzydłach tej wolności
I jeśli mam jak on spaść to spadnę jak on
Ale szczęśliwy bo żyłem naprawdę
Odeszli z pamięci ludzi ich sławę zabrało morze
Nowi, chodź ciągle świecą na firmamencie nieba
Jak my, zmienią się w piasek, który zmyje ulewa
W książkach nikt nie wspomni, ludzie już nie chcą czytać
To świat groteski, głosu rozsądku już nie słychać
Nie ma już bohaterów teraz królem jest błazen
Teraz jest cool, luźno, super, bomba zniszczono powagę
Sprawiedliwość ma oczy i fiskalną kasę
Podstawowe wartości spłonęły jak papier
Usiadłem na tym brzegu, woda koiła ból wędrówki
Słuchałem krzyku mew i widziałem w tym ludzi
Kto głośniej, kto lepiej to niekończący się wyścig
W tych czasach cwaniactwo i spryt to podstawy etyki
Szukałem sobie podobnych dlatego boli to tak mocno
Żeby nie zwariować trzeba uciec w samotność
Tylu nam ludzi podobnych wierzyło w świat idealny
Dziś nie ma nic sami jesteśmy na tej plaży
Traciliśmy nadzieję idąc pod prąd tak silny
Za rękę z bezczelnością wiesz sami przeciw wszystkim
To nie jest serial tu nadzieja umarła
Ten świat to farsa wolę lśnić niż spłonąć jak zapałka
Błysnąć chociaż na chwilę by ogrzać chłód tej nocy
Może dam życie energi by znowu sens zdobyć
W mieście gdzie każdy róg oblepia nachalnie cywilizacja
Ktoś o tym świecie zapomniał
Nie wysłał nam światła i mimo świadomości, że stoję na czymś twardym
Czuję jakby piasek na plaży nikt nie zabroni mi marzyć
Wędrować tak długo aż sens i spokój znajdę
Z bohaterami z Olimpu siedzieć i pić grappe
Znaleźć to coś co piętnowano kiedyś jako szaleństwo
Odnaleźć Boga bezpieczeństwo i przywrócić szlachetność
To technopolis mnie męczy
Wysysa z krwią rozsądek zwiększa się świata majątek
Lecz coraz bardziej znika człowiek
Tylko w snach mnie tu nie ma
I tylko w snach czuje radość
Otwieram oczy i zamiast plaży znów miasto
Chce byś wysłuchał tych słów o jedno proszę pozwól
Znajdź w sobie siłę na dobro na wiedzę i na rozum
Zatrzymajmy się w pędzie nikt nie pamięta po co biegnie
Czy na pewno po szczęście czy sam bieg nie jest biegu sensem
Nic nie jest pewne ja przecież sam wciąż pytam
Szukam sposobów by kiedyś polecieć jak Ikar
Na skrzydłach tej wolności
I jeśli mam jak on spaść to spadnę jak on
Ale szczęśliwy bo żyłem naprawdę