Ach, raz dwa.
Yo, yo.
Wciąż nie widzę sensu w dyskutowaniu z naszych czasów d****m
Bo nikt nie gasi róż, ani lasów - super...
W trosce o własną dupę wszyscy tu zapierdalają jak szaleni
I nie zauważają płomieni
Nie zmieni tego nic - takie świata tempo
Dlatego zamiast wnikać czemu gna tak prędko
I czemu piękno w tym pędzie nam ginie
Poskładam resztki marzeń czym prędzej w te linie (tak!)
Zanim to życie minie mi całkowicie, będę utrwalić chciał coś w beat'cie
Smak zwycięstw i porażek i coś od siebie
A co dokładnie? Szczerze? Nie jestem pewien
Lecz nim przebiegu lat bezlitosny monsun
Utopi każdy szczegół w bezgłośnym końcu
Śląc ku siwych pomarszczonych morderców
Rzucę na riddim miliony wersów (Ha!)
Znów mówię do was, witam na mojej płycie
Te słowa i muzyka to wciąż moje życie
Widzicie - chyba nie potrafię tego rzucić
Mimo, że pewnie wielu to smuci
Znów mówię do was, witam na mojej płycie
Te słowa i muzyka to wciąż moje życie
Widzicie - chyba nie potrafię tego rzucić (o nie...)
Za to gdy rzucam wolne style
Albo zapisuje te kartki
Przez krótką chwilę nie czuję się martwy
Choć świat wbija szpilę, truje i martwi
Nie jestem debilem, co kapituluje bez walki
Postaw na to, że się postawię
Ty wygrasz, ja niekoniecznie
Lecz w tej postawie zawiera się połowa mnie
To dzięki niej teraz to do was ślę
Trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno
Nie mogło być lepiej, ktoś na górze ogarnął
Idealny rzut kośćmi, gdy ustalał los mi
Potem wymyślił, że będę scalał głoski
Ja potem rozkminiłem, że to moja broszka
Raz to moja nadzieja, nieraz moja troska, ale
Biorę co los dał mi, wyciskam co się da
(Kto ty jesteś?) Duże Pe to właśnie ja.
Znów mówię do was, witam na mojej płycie
Te słowa i muzyka to wciąż moje życie
Widzicie - chyba nie potrafię tego rzucić
Mimo, że pewnie wielu to smuci
Znów mówię do was, witam na mojej płycie
Te słowa i muzyka to wciąż moje życie
Widzicie - chyba nie potrafię tego rzucić (nie! nie! nie!...)
Yo, yo.
Wciąż nie widzę sensu w dyskutowaniu z naszych czasów d****m
Bo nikt nie gasi róż, ani lasów - super...
W trosce o własną dupę wszyscy tu zapierdalają jak szaleni
I nie zauważają płomieni
Nie zmieni tego nic - takie świata tempo
Dlatego zamiast wnikać czemu gna tak prędko
I czemu piękno w tym pędzie nam ginie
Poskładam resztki marzeń czym prędzej w te linie (tak!)
Zanim to życie minie mi całkowicie, będę utrwalić chciał coś w beat'cie
Smak zwycięstw i porażek i coś od siebie
A co dokładnie? Szczerze? Nie jestem pewien
Lecz nim przebiegu lat bezlitosny monsun
Utopi każdy szczegół w bezgłośnym końcu
Śląc ku siwych pomarszczonych morderców
Rzucę na riddim miliony wersów (Ha!)
Znów mówię do was, witam na mojej płycie
Te słowa i muzyka to wciąż moje życie
Widzicie - chyba nie potrafię tego rzucić
Mimo, że pewnie wielu to smuci
Znów mówię do was, witam na mojej płycie
Te słowa i muzyka to wciąż moje życie
Widzicie - chyba nie potrafię tego rzucić (o nie...)
Za to gdy rzucam wolne style
Albo zapisuje te kartki
Przez krótką chwilę nie czuję się martwy
Choć świat wbija szpilę, truje i martwi
Nie jestem debilem, co kapituluje bez walki
Postaw na to, że się postawię
Ty wygrasz, ja niekoniecznie
Lecz w tej postawie zawiera się połowa mnie
To dzięki niej teraz to do was ślę
Trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno
Nie mogło być lepiej, ktoś na górze ogarnął
Idealny rzut kośćmi, gdy ustalał los mi
Potem wymyślił, że będę scalał głoski
Ja potem rozkminiłem, że to moja broszka
Raz to moja nadzieja, nieraz moja troska, ale
Biorę co los dał mi, wyciskam co się da
(Kto ty jesteś?) Duże Pe to właśnie ja.
Znów mówię do was, witam na mojej płycie
Te słowa i muzyka to wciąż moje życie
Widzicie - chyba nie potrafię tego rzucić
Mimo, że pewnie wielu to smuci
Znów mówię do was, witam na mojej płycie
Te słowa i muzyka to wciąż moje życie
Widzicie - chyba nie potrafię tego rzucić (nie! nie! nie!...)