Czytam księgę starą jak świat
Litery się złocą
Zdobię nimi ciało i twarz
On przychodzi nocą
Wezwany ich mocą
On przychodzi nocą
Krzyk aniołów i glosy gwiazd
W krąg echem się niosą
Ta zabawka nie jest do zabawy...
Strach znienacka dopada mnie
Tak nagą i bosą
Gorący dotyk rozprasza lęk
On przychodzi nocą
On przychodzi nocą
Ja stoję jak posąg
Ciemna siła zabiera mnie!
I rękę podnoszę otwiera się niebo
Podnoszę drugą piekło się odkrywa
Wygrywa to drugie - do bramy podchodzę
I przy niej umieram, za nią się narodzę!
Ta zabawka nie jest do zabawy...
W dzień na klęczkach modlę się niemal
On przychodzi nocą
Pierwszy raz w życiu do Boga śpiewam
By przyszedł. Lecz po co?
Bo kiedy słonce ukrywa twarz
Pożądanie zabija strach
W mroku wszystko inny ma kształt
On przychodzi nocą
I rękę podnoszę otwiera się niebo
Podnoszę drugą piekło się odkrywa
Wygrywa to drugie - do bramy podchodzę
I przy niej umieram, za nią się narodzę!
Ta zabawka nie jest do zabawy...
Litery się złocą
Zdobię nimi ciało i twarz
On przychodzi nocą
Wezwany ich mocą
On przychodzi nocą
Krzyk aniołów i glosy gwiazd
W krąg echem się niosą
Ta zabawka nie jest do zabawy...
Strach znienacka dopada mnie
Tak nagą i bosą
Gorący dotyk rozprasza lęk
On przychodzi nocą
On przychodzi nocą
Ja stoję jak posąg
Ciemna siła zabiera mnie!
I rękę podnoszę otwiera się niebo
Podnoszę drugą piekło się odkrywa
Wygrywa to drugie - do bramy podchodzę
I przy niej umieram, za nią się narodzę!
Ta zabawka nie jest do zabawy...
W dzień na klęczkach modlę się niemal
On przychodzi nocą
Pierwszy raz w życiu do Boga śpiewam
By przyszedł. Lecz po co?
Bo kiedy słonce ukrywa twarz
Pożądanie zabija strach
W mroku wszystko inny ma kształt
On przychodzi nocą
I rękę podnoszę otwiera się niebo
Podnoszę drugą piekło się odkrywa
Wygrywa to drugie - do bramy podchodzę
I przy niej umieram, za nią się narodzę!
Ta zabawka nie jest do zabawy...