Zmierzam do celu przekonany święcie
Że stoje na twardym wiarygodnym fundamencie
Idę na ścięcie zawsze wierzę w siebie
Proszę Cię odbierz odbierz to do Ciebie [x2]
Mam wolnych pięć minut piszę do Ciebie
Gdy dostaniesz aviso mam nadzieje że odbierzesz
Przyrzeknij że nie spóŹnisz się o całe życie
Masz w ręku to z czego robią tajemnice
Ten list to przeżycie prawdy kilka słów
Wyciągnie cię z ruchomych piasków twoich snów
Niektórzy przed tobą przedeptali ten teren
Na świat nic nie przyniosłeś nic z niego nie zabierzesz
Niestety mija apetyt w miarę jedzenia
Posłuchaj mnie ale Źle nie oceniaj
Poruszamy niebo lecz opór stawia ziemia
Bóg kule nosi jednak człowiek strzela
Warty za ciebie nikt tutaj nie zmienia
Los cię spycha na bok zrób rachunek sumienia
Każdy chce wyjść z cienia
I spełniać swe marzenia
Dlaczego więc wpierdalamy się w uzależnienia ?
To ludzi zmienia i gorsi się stajemy
Chociaż nie chcemy to w sieci tej żyjemy
Ta prawda jest s***na ale prawdziwa
Ten ciężar cały czas na nas spoczywa
Łańcuch przyjaŹni pęka na ogniwach
Tu się rozgrywa to pierdolone życie
Przerywasz sen i budzisz się o świcie
Podliczasz zyski i podliczasz straty
Nie zawsze uda ci się spaść na cztery łapy
Ludzkie dramaty wciąż rzucają się w oczy
Dbaj człowieku o to żebyś się nie stoczył
Dumnie kroczył czy tak będzie czas pokaże
Masz jedno życie nie będziesz drugim Łazarzem
Co się stało wczoraj dziś się nie odstanie
Spierdoliłeś sprawę skończ kurewskie gadanie
Każdy z nas dorasta w ciągłym pośpiechu
Życie na ostatnim biegu
brak oddechu
światło spływa z twarzy na niej wyraz wściekłości
rozbijamy głowy
o niski strop możliwości
widzę kolegów we mgle martwi jak posag
oni nie wiedzą kiedy odszedł ich pociąg
Wiem że nie jest łatwo
Daję ci światło
Życie dla ciebie ciągle zadymioną klatką
Czas zapomnienia i nic ponadto
Szalone myśli i ludzie szaleni
Osoby które po prostu trzeba cenić
Tej codzienności nie uda ci się zmienić
My poświęceni tym których kochamy
Chociaż czasami brat zadaje rany
My się nie poddamy nie sprzedamy skóry
Głowa do góry tak głowa do góry
Cisza martwa fauta oberwanie chmury
Historię tą widzę na twarzach i ciałach ludzi
Nie opiszę tego sam musisz to przeżyć
To tak jakbyś coś czytał
drugi raz nie mógł uwierzyć
sny o potędze naprawdę ma niewielu
coraz częściej los nas sprowadza do parteru
ludzka psychika jak kra na rzece pęka
oczy odruchowo zakrywa ręka
idziemy przed siebie z porażek portfelem
każda z nich kładzie się na nas trwałym cieniem
Nie ma tego złego co wyjdzie ci na dobre
Następny dzień to twój pierdolony problem
Chada i PiH to zawsze wiarygodne
W czasach gdzie hajs zaczyna budzić obłęd
Idziesz ulicą czy siedzisz na klatce
Nie łam tego słowa które dałeś matce
Wysłuchaj nas
To jest dla was
Teraz nasz czas nasze pięć minut
Rap który gnębi wszystkich skurwysynów
My pozostajemy pewni swoich czynów
Zmierzam do celu przekonany święcie
Że stoje na twardym wiarygodnym fundamencie
Idę na ścięcie zawsze wierzę w siebie
Proszę Cię odbierz odbierz to do Ciebie [x2]
Że stoje na twardym wiarygodnym fundamencie
Idę na ścięcie zawsze wierzę w siebie
Proszę Cię odbierz odbierz to do Ciebie [x2]
Mam wolnych pięć minut piszę do Ciebie
Gdy dostaniesz aviso mam nadzieje że odbierzesz
Przyrzeknij że nie spóŹnisz się o całe życie
Masz w ręku to z czego robią tajemnice
Ten list to przeżycie prawdy kilka słów
Wyciągnie cię z ruchomych piasków twoich snów
Niektórzy przed tobą przedeptali ten teren
Na świat nic nie przyniosłeś nic z niego nie zabierzesz
Niestety mija apetyt w miarę jedzenia
Posłuchaj mnie ale Źle nie oceniaj
Poruszamy niebo lecz opór stawia ziemia
Bóg kule nosi jednak człowiek strzela
Warty za ciebie nikt tutaj nie zmienia
Los cię spycha na bok zrób rachunek sumienia
Każdy chce wyjść z cienia
I spełniać swe marzenia
Dlaczego więc wpierdalamy się w uzależnienia ?
To ludzi zmienia i gorsi się stajemy
Chociaż nie chcemy to w sieci tej żyjemy
Ta prawda jest s***na ale prawdziwa
Ten ciężar cały czas na nas spoczywa
Łańcuch przyjaŹni pęka na ogniwach
Tu się rozgrywa to pierdolone życie
Przerywasz sen i budzisz się o świcie
Podliczasz zyski i podliczasz straty
Nie zawsze uda ci się spaść na cztery łapy
Ludzkie dramaty wciąż rzucają się w oczy
Dbaj człowieku o to żebyś się nie stoczył
Dumnie kroczył czy tak będzie czas pokaże
Masz jedno życie nie będziesz drugim Łazarzem
Co się stało wczoraj dziś się nie odstanie
Spierdoliłeś sprawę skończ kurewskie gadanie
Każdy z nas dorasta w ciągłym pośpiechu
Życie na ostatnim biegu
brak oddechu
światło spływa z twarzy na niej wyraz wściekłości
rozbijamy głowy
o niski strop możliwości
widzę kolegów we mgle martwi jak posag
oni nie wiedzą kiedy odszedł ich pociąg
Wiem że nie jest łatwo
Daję ci światło
Życie dla ciebie ciągle zadymioną klatką
Czas zapomnienia i nic ponadto
Szalone myśli i ludzie szaleni
Osoby które po prostu trzeba cenić
Tej codzienności nie uda ci się zmienić
My poświęceni tym których kochamy
Chociaż czasami brat zadaje rany
My się nie poddamy nie sprzedamy skóry
Głowa do góry tak głowa do góry
Cisza martwa fauta oberwanie chmury
Historię tą widzę na twarzach i ciałach ludzi
Nie opiszę tego sam musisz to przeżyć
To tak jakbyś coś czytał
drugi raz nie mógł uwierzyć
sny o potędze naprawdę ma niewielu
coraz częściej los nas sprowadza do parteru
ludzka psychika jak kra na rzece pęka
oczy odruchowo zakrywa ręka
idziemy przed siebie z porażek portfelem
każda z nich kładzie się na nas trwałym cieniem
Nie ma tego złego co wyjdzie ci na dobre
Następny dzień to twój pierdolony problem
Chada i PiH to zawsze wiarygodne
W czasach gdzie hajs zaczyna budzić obłęd
Idziesz ulicą czy siedzisz na klatce
Nie łam tego słowa które dałeś matce
Wysłuchaj nas
To jest dla was
Teraz nasz czas nasze pięć minut
Rap który gnębi wszystkich skurwysynów
My pozostajemy pewni swoich czynów
Zmierzam do celu przekonany święcie
Że stoje na twardym wiarygodnym fundamencie
Idę na ścięcie zawsze wierzę w siebie
Proszę Cię odbierz odbierz to do Ciebie [x2]