Śmiech ze łzami pomieszany,
ileż w tobie niepokoju.
Znowu dziś na śnieg wybiegłaś
weź przynajmniej palto swoje.
Pyłem śnieżnym przyprószona
natychmiast mi się wydałaś,
taka cicha i bezbronna w wielkim świecie
taka mała.
Zobacz kończy się przedmieście,
las wyrasta bezszelestnie
w pstrych wiewiórek krzątaninie.
Palto, palto załóż wreszcie.
Kto to widział tak po śniegu
w przedwieczornym mrozie biegać,
w samym tylko cienkim swetrze,
w samych lekkich pantofelkach,
a już nogi ci się plączą,
włosy okrywają szronem.
Pewnie jutro będziesz znowu przeziębiona
Zobacz kończy się przedmieście,
las wyrasta bezszelestnie
w pstrych wiewiórek krzątaninie.
Palto, palto załóż wreszcie.
Staniesz oprzesz się o drzewo,
sen nadejdzie nieproszony,
a las woła: palto!
Zobacz kończy się przedmieście,
las wyrasta bezszelestnie
w pstrych wiewiórek krzątaninie.
Palto, palto załóż wreszcie.
ileż w tobie niepokoju.
Znowu dziś na śnieg wybiegłaś
weź przynajmniej palto swoje.
Pyłem śnieżnym przyprószona
natychmiast mi się wydałaś,
taka cicha i bezbronna w wielkim świecie
taka mała.
Zobacz kończy się przedmieście,
las wyrasta bezszelestnie
w pstrych wiewiórek krzątaninie.
Palto, palto załóż wreszcie.
Kto to widział tak po śniegu
w przedwieczornym mrozie biegać,
w samym tylko cienkim swetrze,
w samych lekkich pantofelkach,
a już nogi ci się plączą,
włosy okrywają szronem.
Pewnie jutro będziesz znowu przeziębiona
Zobacz kończy się przedmieście,
las wyrasta bezszelestnie
w pstrych wiewiórek krzątaninie.
Palto, palto załóż wreszcie.
Staniesz oprzesz się o drzewo,
sen nadejdzie nieproszony,
a las woła: palto!
Zobacz kończy się przedmieście,
las wyrasta bezszelestnie
w pstrych wiewiórek krzątaninie.
Palto, palto załóż wreszcie.