Jesienne cienie
W sercu masz strach i niepokój
W duszy nienasycone dreszcze
W każdym płonącym spojrzeniu
Cłód i zimno jak jesienne deszcze
W ciele zarodnia zarazy jest już tak dojrzała
Nie masz siły na taką zdradę, za grzechy marnej skazy
Świat wiecznej zguby pożera mnie jak oszalały
Dzwony biją ostatnią z ostatnich chwil
Jesienne cienie
Ta mroczna przystań w nocy słabo widoczna
Kieruje losem naszego dzieła
Tak samo giniesz w tym samym czasie
To tylko gra o ciebie, o własne myśli i nadzieje
W egoistycznym procesie przetrwania
Egoizm zwycieży
Nigdy nie mylś, że potem niema już nic
Bo król każe sciąć i sprawiedliwie Cię osądźi
Egoizm
To Twoja walka w przyjaźni
I król Twym sługą jest a potem krok w czary
Chwilami widzę jak we mgle
Balsamy piękna i brzydoty
Te kształty, te wyraźne kontury
Widzê patrzę na to bez ochoty
Topnieje śnieg a woda rzeźbi
Ołtarze życia na martwej ziemi
Odchodzi lato, powraca chłód
Zanika radość, wiruje ziąb
Chwilami krwią obmarzną ręce
W kraty zmieniają obraz przyszłości
Topnieje miłość, wraca potępienie
Jesienne cienie budzą się do życia
Cmentarze zasypał biały śnieg
A ci którzy tu są, już pragną nieba.
W sercu masz strach i niepokój
W duszy nienasycone dreszcze
W każdym płonącym spojrzeniu
Cłód i zimno jak jesienne deszcze
W ciele zarodnia zarazy jest już tak dojrzała
Nie masz siły na taką zdradę, za grzechy marnej skazy
Świat wiecznej zguby pożera mnie jak oszalały
Dzwony biją ostatnią z ostatnich chwil
Jesienne cienie
Ta mroczna przystań w nocy słabo widoczna
Kieruje losem naszego dzieła
Tak samo giniesz w tym samym czasie
To tylko gra o ciebie, o własne myśli i nadzieje
W egoistycznym procesie przetrwania
Egoizm zwycieży
Nigdy nie mylś, że potem niema już nic
Bo król każe sciąć i sprawiedliwie Cię osądźi
Egoizm
To Twoja walka w przyjaźni
I król Twym sługą jest a potem krok w czary
Chwilami widzę jak we mgle
Balsamy piękna i brzydoty
Te kształty, te wyraźne kontury
Widzê patrzę na to bez ochoty
Topnieje śnieg a woda rzeźbi
Ołtarze życia na martwej ziemi
Odchodzi lato, powraca chłód
Zanika radość, wiruje ziąb
Chwilami krwią obmarzną ręce
W kraty zmieniają obraz przyszłości
Topnieje miłość, wraca potępienie
Jesienne cienie budzą się do życia
Cmentarze zasypał biały śnieg
A ci którzy tu są, już pragną nieba.