Przypłynął statek do Bordeaux
I korców zboża przywiózł sto,
Kapitan był tam chłop na schwał,
Na dziobie brygu sobie stał, o ho, aj ho,
Na dziobie brygu sobie stał.
Trzy mieszczki przyszły pytać go,
Po ile sprzeda zboże to?
Więc chodźcie prosze na mój bryg,
A targu dobijemy w mig, o ho, aj ho,
A targu dobijemy w mig.
Skoczyła więc najmłodsza z nich,
Wtem w żagle zadął wiatru wiew
I okręt zaczął fale pruć.
- Żeglarzu, ach zatrzymaj, łódź! O ho, aj ho,
- Żeglarzu, ach zatrzymaj, łódź!
- Zatrzymaj, wróć! - błagała wciąż -
Burmistrzem wszakże jest mój mąż!
- A choćby nawet królem był,
Całował będę cię co sił, o ho, aj ho,
Całował będę cię co sił.
I korców zboża przywiózł sto,
Kapitan był tam chłop na schwał,
Na dziobie brygu sobie stał, o ho, aj ho,
Na dziobie brygu sobie stał.
Trzy mieszczki przyszły pytać go,
Po ile sprzeda zboże to?
Więc chodźcie prosze na mój bryg,
A targu dobijemy w mig, o ho, aj ho,
A targu dobijemy w mig.
Skoczyła więc najmłodsza z nich,
Wtem w żagle zadął wiatru wiew
I okręt zaczął fale pruć.
- Żeglarzu, ach zatrzymaj, łódź! O ho, aj ho,
- Żeglarzu, ach zatrzymaj, łódź!
- Zatrzymaj, wróć! - błagała wciąż -
Burmistrzem wszakże jest mój mąż!
- A choćby nawet królem był,
Całował będę cię co sił, o ho, aj ho,
Całował będę cię co sił.