Ja gitarę swoją mam, świat mi się otwiera
choć mą wolność podły los przegrał już w pokera
poderżnijcie gardło mi, poderżnijcie żyły
tylko nie zerwijcie strun co srebrem lśniły
Lecz gitarę wzięli mi, wolność odebrali
choć krzyczałem ile sił skurczybyki, dranie
zatracili duszę mą, odebrali wolę
a teraz zerwali srebrne struny moje
Żółte światło widzę we śnie, zaraz mnie oślepi
Czekaj bracie, jest za wcześnie, jutro będzie lepiej
Ale jutro nie przynosi radości mi wcale
Albo piję znów ze złości albo na czczo palę
Ja za miasto się wymykam bo mi serce pęka
Tam spotyka mnie osika i sucha wisienka
Chociaż by stokrotka jedna, jeden kwiat na wiśni
Nic się tutaj zrobić nie da, nic po mojej myśli
Pędzę, pędzę w szczere pole, pustka nie ma boga
Tylko popiół i kąkole w dal ucieka droga
Przez siedliska wilkołaków, biegnie lasem, borem
A na końcu tego szlaku stoi kat z toporem.
choć mą wolność podły los przegrał już w pokera
poderżnijcie gardło mi, poderżnijcie żyły
tylko nie zerwijcie strun co srebrem lśniły
Lecz gitarę wzięli mi, wolność odebrali
choć krzyczałem ile sił skurczybyki, dranie
zatracili duszę mą, odebrali wolę
a teraz zerwali srebrne struny moje
Żółte światło widzę we śnie, zaraz mnie oślepi
Czekaj bracie, jest za wcześnie, jutro będzie lepiej
Ale jutro nie przynosi radości mi wcale
Albo piję znów ze złości albo na czczo palę
Ja za miasto się wymykam bo mi serce pęka
Tam spotyka mnie osika i sucha wisienka
Chociaż by stokrotka jedna, jeden kwiat na wiśni
Nic się tutaj zrobić nie da, nic po mojej myśli
Pędzę, pędzę w szczere pole, pustka nie ma boga
Tylko popiół i kąkole w dal ucieka droga
Przez siedliska wilkołaków, biegnie lasem, borem
A na końcu tego szlaku stoi kat z toporem.