Nie jest mi Źle jestem lokalnym patriotą
ŁódŹ mieszkam w mieście gdzie nieszczęścia chadzają piechotą
mimo to kocham je mimo tego że tyle złego dzieje się dookoła
czasem chce zrobić wojaż, wybyć by być wolnym niczym orły
nie na loży tych co mają zarabiać pieniądzmi
krążyć cały dzień palcem po mapie
dystanse pokonuje marker drapiąc papier
atrament daje napęd akompaniament rapem
moim kompanem Bratek torba ganji plecakiem
gardzisz takim szlakiem ja szlaki takie kocham
szlak ten prowadzi w ciekawsze miejsca niż Europa
Dziś prowadzi cie mój wokal nie stój w blokach
róż pokaże ci twój glob opuść swój lokal
Ruszamy zaraz teraz Kanada i Montreal
Australia, Canberra, Guadalcanal i Canaveral
chwila w Atenach wytchnienie my mamy w Las Vegas
relaks na Seszelach a wielka bieda w favelach
[x2]
Dziś prowadzi cie mój wokal nie stój w blokach
rusz, pokażę ci twój glob, opuść swój lokal
[x2]
Atrament daje napęd akompaniament rapem
moim kompanem Bratek, torba ganji plecakiem
Moje miasto jest nałogiem który pożera mi zdrowie
albo wiem truje mnie smogiem widać inaczej nie mogę
dokąd bym się nie udał czuje się jak tuż za rogiem
na Teofilowie proszę, prószę co ty nie powiesz
jednak kusi mnie perspektywa tego że mógłbym
się wylegiwać gdzieś na Karaibach tudzież bywać na Kubie
w Hawanie w klubie we wskazującym stanie czytaj zrobiony jak lubię
muszę pić ziom i ruszamy na rubież
Galapagos na słońcu wygrzać lumbago
przelot przez Trynidad i Tobago
zamiast przez ekranu szyby na żywca odwiedzić Tybet
nagle wizja pryska jestem spłukany jak kibel
jak, jak to? jestem spłukany jak kibel
[x2]
Dziś prowadzi cie mój wokal nie stój w blokach
rusz, pokażę ci twój glob, opuść swój lokal
[x2]
Atrament daje napęd akompaniament rapem
moim kompanem Bratek, torba ganji plecakiem
ŁódŹ mieszkam w mieście gdzie nieszczęścia chadzają piechotą
mimo to kocham je mimo tego że tyle złego dzieje się dookoła
czasem chce zrobić wojaż, wybyć by być wolnym niczym orły
nie na loży tych co mają zarabiać pieniądzmi
krążyć cały dzień palcem po mapie
dystanse pokonuje marker drapiąc papier
atrament daje napęd akompaniament rapem
moim kompanem Bratek torba ganji plecakiem
gardzisz takim szlakiem ja szlaki takie kocham
szlak ten prowadzi w ciekawsze miejsca niż Europa
Dziś prowadzi cie mój wokal nie stój w blokach
róż pokaże ci twój glob opuść swój lokal
Ruszamy zaraz teraz Kanada i Montreal
Australia, Canberra, Guadalcanal i Canaveral
chwila w Atenach wytchnienie my mamy w Las Vegas
relaks na Seszelach a wielka bieda w favelach
[x2]
Dziś prowadzi cie mój wokal nie stój w blokach
rusz, pokażę ci twój glob, opuść swój lokal
[x2]
Atrament daje napęd akompaniament rapem
moim kompanem Bratek, torba ganji plecakiem
Moje miasto jest nałogiem który pożera mi zdrowie
albo wiem truje mnie smogiem widać inaczej nie mogę
dokąd bym się nie udał czuje się jak tuż za rogiem
na Teofilowie proszę, prószę co ty nie powiesz
jednak kusi mnie perspektywa tego że mógłbym
się wylegiwać gdzieś na Karaibach tudzież bywać na Kubie
w Hawanie w klubie we wskazującym stanie czytaj zrobiony jak lubię
muszę pić ziom i ruszamy na rubież
Galapagos na słońcu wygrzać lumbago
przelot przez Trynidad i Tobago
zamiast przez ekranu szyby na żywca odwiedzić Tybet
nagle wizja pryska jestem spłukany jak kibel
jak, jak to? jestem spłukany jak kibel
[x2]
Dziś prowadzi cie mój wokal nie stój w blokach
rusz, pokażę ci twój glob, opuść swój lokal
[x2]
Atrament daje napęd akompaniament rapem
moim kompanem Bratek, torba ganji plecakiem