.

Sznur Lyrics

Ostatniej nocy przyśnił mi się sznur,
Samobójstwo do mózgu wpełza jak szczur,
Zdobyłem nieszczęść wór, s***ek tam rezyduje,
Powoli torturuje, kontrolę przejmuje,
Manipuluje, w twarz nadziei pluje,
Zresztą co cię to obchodzi, co aktualnie czuję ?
Przecież z boku wyglądam na wyrachowaną szmatę,
Zero komunikacji z ludźmi, ze stwórcą, ze światem,

Podarłem pakt o społecznej nieagresji,
Gdy będę dyndał na sznurze, to zrobię się niebieski,
Wreszcie czysty, wypierdolę tego gada,
Co w głowie mi siedzi i brednie podpowiada,

Mózg powoli zjada, rozrywka nie lada,
Bardzo wolno truciznę do ucha ci wkłada,
Twoją głowę urabiam taki talent posiadam,
Że mogę cie opętać, jednocześnie w otchłań spadam,

Problem jest ten, że lecę, chciałbym jebnąć już o ziemię,
Sześć stóp pod nią zbawienie, w uderzeniu uwolnienie,
Podnosi mi ciśnienie każda podróż w czasie,
Tęsknota przez komórki, przez kości pcha się,

Jak białko do mózgu po wchłonięciu chorej krowy,
Pętlę zaciskam pod hasłem moralnej odnowy,
Znowu epizod nowy, spalę kolejny most,
Dla ciebie cios, dla mnie nie ważne jak post,

Na jakimś jebanym internetowym forum,
Widzisz jaka ze mnie świnia pozbawiona kolorów,
Emocji i uczuć, jakichkolwiek wartości,
Mieszkam w swojej własnej głowie, diabły przychodzą w gości,
I merdają swoimi obleśnymi ogonami,
A myśleliśmy, że cała przyszłość przed nami,
Stanę przed wami z wyrwanymi organami,
Zwykły żywy trup, pokryty robakami mózg.

Kiedy patrzę w l***ro widzę podczłowieka z ryjem świni,
Ciągle szukam innego, by go o to obwinić,
A może czas najwyższy zajrzeć głęboko w siebie,
Jednak muszę być świadomym, że to info mnie rozjebie,

Bo zobaczę mnie samego, jako głównego winowajcę,
Pierdolonego gnoja, egocentrycznego zdrajcę,
Witajcie w mojej bajce, jebane padalce,
Nie dacie rady i zginiecie w tej walce,

Włożę dwa palce prosto do własnych ust,
Wyrzygam najpierw duszę, tu decyduje mózg,
Pociągnę za spust, zakończę swój własny dramat,
Nieszczęścia chodzą razem, tragedia też nie chadza sama,
I teraz już wiem, jak wygląda piekło,
Piekło to ja, które we mnie już zdechło,
Wiem, że nie ma lekko, pytam co mnie w tym urzekło,
Najgorszy jest fakt, że jeszcze z mózgu nie uciekło,

Kandydat numer jeden na kwaterę w nekropolii,
Pod ziemią jest zimno, podrażnienie mniej boli,
Czas utraty kontroli, pozrywanych żyrandoli,
Rozjebanych mebli i w głowie paranoi,

Takich jak ja świat się boi, a ja sram na ten świat,
Ożywione zwłoki, od ładnych paru lat,
Przed nami mógł być drogi szmat, a tak nie starczyło mi łat,
Żeby zaszyć te dziury przez które diabeł wpadł,

Rogaty mówi: "szach mat", ekspozycja własnych wad,
Własnoręcznie zrobiony z własnego miejsca kat,
Nie podliczaj strat, bo lista i tak się wydłuży,
Jeśli cofniesz czas, po śmierci mogę ci służyć,

I znów trzeba się odurzyć, wyłączyć pół mózgowej kory,
Ukołysać do snu zmory, w źrenicach potwory,
Jeśli dobrze się przyjrzysz, to zobaczysz tam siebie,
Możesz mnie nienawidzić, a mnie to i tak jebie !
Report lyrics
Jestem diabłem (2008)