.

Drugie prawo Kirchhoffa Lyrics

[I.]
Mocno wierzę w to, że zbawienie spłynie na nas z nieba
Nie w postaci bożej łaski, co słabym żałuje chleba
Tylko w trzydzieści minut rozwiąże każdy problem
Ojców, matek, córek, synów, zakończy go na dobre
Urodziła mnie Ziemia, jej należy się ten respekt
Oddawany od niechcenia kukłom, i krótko streszczę
Podstawowe założenia, euro-międzynarodówki
To legiony oponentów - wjebać na ciężarówki

Noc spadających gwiazd potrafi wzniecać ogień
Na miejscu i na czas, bo inaczej się nie dowiem
Przefiltrowane info przez cenzorów świadomości
Portale, TV i eter radiowych rozgłośni

Sprowadzić buntownika do pozycji chuligana
Wiesz nie będę w to wnikał, inny adres zamieszkania
Nie podejmę ryzyka, na dnie śmietnika leży
Dziennikarski syndykat co chciałby żebym kurwa wierzył

W inteligetny esej Rafala Ziemkiewicza
Rzeczpospolita kontra gówno Adama Michnika
Sens szybko znika, gdy w grę wchodzą miliardy
Bomba coraz głośniej tyka, a nóż ucina żarty

No cóż, taka taktyka przefarbowanych elit
Możesz w damskich ciuchach brykać, nie zdołasz się wybielić
A Ty idź na wybory, krzyż pasuje do nazwiska
Ale tylko gdy śmieć wisi i mu jucha z brzucha tryska

Nie zamknę pyska, co track to bardziej podkurwiony
Nowoczesna galeria, a w okół rozjebane domy
Brukselskich kurew szpony niszczą malutkie marzenia
Wielki sieciowy brat sprawia, że młodszych dzieci nie ma
Siemasz! Wyjdź na ulicę znajdź coś poza sklepem z wódą
Sfrustrowani rezydenci ludzi sukcesu nie lubią
Narobili Ci stresu, do jednego wora wrzucasz
Zwykłego alkusa i tego co ból chce zagłuszać

[II.]
Powodzenia jeśli w szambie szukasz alternatywy
Lizanie dupy lub patriotyczne zrywy
Narodowe trupy albo sucz Kidawa-Błońska
Rewolucja na ulicach od Pomorza aż do Śląska

Brakuje iskry co rozpierdoli beczkę z prochem
Uważaj na bliskich, bo mogą się odwrócić potem
Kiedy zacznie się wyścig, pamiętaj masa ludzi - Ścierwo
Trzeba trzymać się razem ale ufać z rezerwą

Mówię serio, że raczej mają już na mnie oko
Nobilitacją w chuj jest zapewnić kurwom kłopot
Rozpierdolę ten gnój najwyżej sam i od środka
Działanie to złoto, a konsumpcja to błyskotka
Która w sumie gówno daje oprócz głupich przyzwyczajeń
Co to powodują, że się łapiesz na ich każdy bajer
Tęczowe miasta i uśmiechnięci politycy
Czas nastał, że się trzeba zerwać gnidom ze smyczy

Bo jakim prawem, ktoś ma sprawować tutaj władzę
Zdaję sobie dobrze sprawę z tego, że sam daję radę ergo
Kutas w mordę pałom i służbom bezpieczeństwa
Co to wszystkich za bezmyślne gówno, kurwa, biorą z miejsca

Na razie pochowani bombardujemy miasto
Sprayem, farbą i wlepami, zanim się zrobi jasno
Znikniemy z ulic, ale gniew na nich zostaje
Miara się przebrała, dajesz, weź proszę, nie bądź frajer

Stary porządek świata śmierdzi patriarchatem
Post-feudalne deale, kapitalistyczny patent
Czujesz w sobie siłę, choć nie znam - jestem Twoim bratem
Ktoś z nas pewnie nie przeżyje, by już wiesz następnym latem

Każdy mógł się cieszyć, kurwa, z tego samego słońca
Plaża nie patrzy na konta, dla wszystkich jest gorąca
Ale zanim osiągniemy cel to czeka nas robota
Porywać, torturować, poniżać i zakopać, chlopak
Report lyrics