Ze swą motyką na ramieniu
Z pieśnią na ustach cały czas
Z pieśnią na ustach cały czas .
Z niezłomnym sercem w wątłej piersi
Do pracy w pole ruszał nasz
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźniał cudzych pól
Żeby móc jeść swój chleb powszedni
Od wschodu słońca, aż po zmierzch
Od wschodu słońca, aż po zmierzch
Wciąż orał ziemię, pielił chwasty
Gdy tylko chciał ktoś, byle gdzie
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźniał cudzych pól
Nie strojąc min, nie narzekając
Żył bez zawiści w sercu swym
Żył bez zawiści w sercu swym
Swym potem zraszał cudze pola
Swego nie mając - obcym żył
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźniał cudzych pól
A kiedy śmierć do niego przyszła
By zapowiedzieć siebie mu
By zapowiedzieć siebie mu
Ostatnią dniówkę swą zarobił
Sam sobie własny kopiąc grób
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźniał cudzych pól
Ostatnią dniówkę swą zarobił
Sam sobie własny kopiąc grób
Sam sobie własny kopiąc grób
Sam się pochował nic nie mówiąc
Nie było o czym mówić już
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźnia cudzych pól
Z pieśnią na ustach cały czas
Z pieśnią na ustach cały czas .
Z niezłomnym sercem w wątłej piersi
Do pracy w pole ruszał nasz
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźniał cudzych pól
Żeby móc jeść swój chleb powszedni
Od wschodu słońca, aż po zmierzch
Od wschodu słońca, aż po zmierzch
Wciąż orał ziemię, pielił chwasty
Gdy tylko chciał ktoś, byle gdzie
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźniał cudzych pól
Nie strojąc min, nie narzekając
Żył bez zawiści w sercu swym
Żył bez zawiści w sercu swym
Swym potem zraszał cudze pola
Swego nie mając - obcym żył
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźniał cudzych pól
A kiedy śmierć do niego przyszła
By zapowiedzieć siebie mu
By zapowiedzieć siebie mu
Ostatnią dniówkę swą zarobił
Sam sobie własny kopiąc grób
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźniał cudzych pól
Ostatnią dniówkę swą zarobił
Sam sobie własny kopiąc grób
Sam sobie własny kopiąc grób
Sam się pochował nic nie mówiąc
Nie było o czym mówić już
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźnia cudzych pól