Woda jak morze, woda jak staw.
W kropli nasienie wężowy spław.
Dotykasz ovum, przenikasz go.
Musisz być pierwszy, reszta to błąd.
"Comein, comein"
Miesza się woda, miesza się kod.
Naprawdę razem ona i on.
I rośnie głowa i rośnie brzuch.
Mała kijanka, nie święty duch.
"Comein, comein"
Dziś poruszyłeś się - twój pierwszy ruch.
Dziś usłyszałeś krew, sercowy stuk.
Za miękką ścianą matczyna dłoń.
Pokaże palcem co, jak i skąd?
"Comein, comein"
Na szybach srebro, zimowa gładź.
Wnoszą do domu twój prawdziwy świat.
Pluszowe małpy, świnka i słoń.
A pod kołyską gumowy wąż.
"Comein, comein"
Wiosenna powódź, rozgrzany lód.
Księżyc odpływów, wędrujesz w dół.
Opuszczasz wodę - pierwotny staw.
Godzina zero, mierzymy czas.
"Comein, comein".
Lato
Czerwcowy świt.
Samotny rejs.
Leniwa łódź.
Tararam...
Za mną złoty łan
Dęby w knei, rudy kot
Takie tam, niby nic, ale łkam.
Już noc.
Zaklete see.
Fale między mną a mną
Zmów sobie "I'm all change"
Tararam...
Kochałem deszcz,
Mokry włos,
Dotyk jej dłoni.
Dawaj i bierz, tyłek wprzód, głowa wstecz.
Pożegnałem ją
Czarnolicy cień.
W sercu tyle gwiazd migoce, więc płynąłem tam
Bez miarki wody, bez kromki chleba
Poranny wzwód - cześć.
Tak minął rok
Walę w dym
Może sześć?
Kiedy rejs wbijam o kamień
Widzę piaszczysty ląd
Nogi muz tańczą okrakiem
Oczy skośnie się tlą.
Zatopiłem lęk zachodniego snu
Beczka prochu, lont.
Byłem jak szept, zapomnij.
b**!
I widzę ją, dziecięcy śmiech.
Jedyny dom i wracam...lecz?
W kropli nasienie wężowy spław.
Dotykasz ovum, przenikasz go.
Musisz być pierwszy, reszta to błąd.
"Comein, comein"
Miesza się woda, miesza się kod.
Naprawdę razem ona i on.
I rośnie głowa i rośnie brzuch.
Mała kijanka, nie święty duch.
"Comein, comein"
Dziś poruszyłeś się - twój pierwszy ruch.
Dziś usłyszałeś krew, sercowy stuk.
Za miękką ścianą matczyna dłoń.
Pokaże palcem co, jak i skąd?
"Comein, comein"
Na szybach srebro, zimowa gładź.
Wnoszą do domu twój prawdziwy świat.
Pluszowe małpy, świnka i słoń.
A pod kołyską gumowy wąż.
"Comein, comein"
Wiosenna powódź, rozgrzany lód.
Księżyc odpływów, wędrujesz w dół.
Opuszczasz wodę - pierwotny staw.
Godzina zero, mierzymy czas.
"Comein, comein".
Lato
Czerwcowy świt.
Samotny rejs.
Leniwa łódź.
Tararam...
Za mną złoty łan
Dęby w knei, rudy kot
Takie tam, niby nic, ale łkam.
Już noc.
Zaklete see.
Fale między mną a mną
Zmów sobie "I'm all change"
Tararam...
Kochałem deszcz,
Mokry włos,
Dotyk jej dłoni.
Dawaj i bierz, tyłek wprzód, głowa wstecz.
Pożegnałem ją
Czarnolicy cień.
W sercu tyle gwiazd migoce, więc płynąłem tam
Bez miarki wody, bez kromki chleba
Poranny wzwód - cześć.
Tak minął rok
Walę w dym
Może sześć?
Kiedy rejs wbijam o kamień
Widzę piaszczysty ląd
Nogi muz tańczą okrakiem
Oczy skośnie się tlą.
Zatopiłem lęk zachodniego snu
Beczka prochu, lont.
Byłem jak szept, zapomnij.
b**!
I widzę ją, dziecięcy śmiech.
Jedyny dom i wracam...lecz?