Już nie ma na co czekać
Głęboka żalu rzeka
Pochłania mnie
Stąpam po dnie
I nie mam siły odbić się
Już nie ma na co liczyć
I tak mnie nie usłyszysz
Choć wołam we śnie
Że pragnę, że chcę
Rozpływam się w milczenia mgle
Za szybą moich łez
Po horyzontu kres
Pustynia pustych dni
Lodowiec zimnych nocy
Bez ciebie
Latawiec z twoim sercem
Jeszcze trzymam w ręce
Do lotu się rwie
Odpływa za mgłę
Beze mnie
Zgubiłam klucz do ciebie
I ślad po siódmym niebie
Co spadło na stół
I pękło na pół
Bez celu błądzę w strzępach chmur
Niebieski pył opada
Chowam sny w szufladach
Nadziei cień
Rzucany przez dzień
Przeszkadza
Na fali moich łez
Dopłyniesz tam, gdzie chcesz
Do brzegu swojej duszy
Na którym już nie musisz
Kochać mnie
Czasami odwróć myśli
I pozwól mi się przyśnić
By brzegi naszych dusz
Połączyć mogła znów
Wysłana z głębi serca
Miłości mojej tęcza
Po której kiedyś wrócisz albo nie.
Głęboka żalu rzeka
Pochłania mnie
Stąpam po dnie
I nie mam siły odbić się
Już nie ma na co liczyć
I tak mnie nie usłyszysz
Choć wołam we śnie
Że pragnę, że chcę
Rozpływam się w milczenia mgle
Za szybą moich łez
Po horyzontu kres
Pustynia pustych dni
Lodowiec zimnych nocy
Bez ciebie
Latawiec z twoim sercem
Jeszcze trzymam w ręce
Do lotu się rwie
Odpływa za mgłę
Beze mnie
Zgubiłam klucz do ciebie
I ślad po siódmym niebie
Co spadło na stół
I pękło na pół
Bez celu błądzę w strzępach chmur
Niebieski pył opada
Chowam sny w szufladach
Nadziei cień
Rzucany przez dzień
Przeszkadza
Na fali moich łez
Dopłyniesz tam, gdzie chcesz
Do brzegu swojej duszy
Na którym już nie musisz
Kochać mnie
Czasami odwróć myśli
I pozwól mi się przyśnić
By brzegi naszych dusz
Połączyć mogła znów
Wysłana z głębi serca
Miłości mojej tęcza
Po której kiedyś wrócisz albo nie.